Strajk nauczycieli – kulisy pracy i zarobki w zawodzie

Tegoroczne strajki nauczycieli rozpętały burzę medialną i również – za sprawą opinii wygłaszanych przez rząd – podzieliły polskie społeczeństwo. Teraz, kiedy emocje już opadły, postaramy się o chłodną analizę problemu. Zastanowimy się, dlaczego nauczyciele strajkowali i przybliżymy kulisy ich pracy.

Ile zarabia nauczyciel?

Nauczyciel, zdjęcie poglądowe
Nauczyciel, zdjęcie poglądowe

Na początek załóżmy, że mówimy o ludziach, którzy ukończyli studia wyższe i zdobyli tytuł magistra. Oczywiście ustawa „Karta Nauczyciela” dopuszcza pracę na stanowisku nauczyciela z tytułem licencjata, ale tutaj chodzi o przeważającą większość.

Od stycznia 2019 roku nauczycieli dzieli się na cztery grupy tzw. awansu zawodowego: stażysta, kontraktowy, mianowany i dyplomowany. Pensja stażysty to 100%, od których oblicza się zarobki pozostałych stopni (np. 111%, 120% itd.).

Podstawowa wypłata nauczycieli za pełny etat (18 godzin dydaktycznych – o tym za chwilę!) to:

  • stażysta: 2538 zł brutto ( 1 834,94 zł na rękę)
  • kontraktowy: 2611 zł brutto ( 1 885,26 zł na rękę)
  • mianowany: 2965 zł brutto ( 2 132,23 zł na rękę)
  • dyplomowany: 3483 zł brutto ( 2 492,99 zł na rękę)

To oczywiście nie wszystko, bo wraz z wysługą lat (od 4 lat pracy, od razu 4%) nauczyciel dostaje za jeden przepracowany rok 1% dodatku „za wysługę lat”. Podobnie rzecz ma się w innych zawodach. Tu można otrzymać maksymalnie 20%. Czyżby ustawodawca nie przewidywał, że ludzie będą pracować dłużej?

Do tego należy doliczyć tzw. dodatek motywacyjny. Wynosi on zazwyczaj od 0 do 15% w zależności od zamożności gminy, funkcji i aktywności nauczyciela albo – po prostu – od woli dyrektora placówki. Wiemy, że w Warszawie takie dodatki są znacznie wyższe, bo nie ma chętnych do pracy w dość drogim mieście za niecałe 3 tys. złotych netto. Średnia krajowa motywacyjnych dodatków oscyluje w okolicy 10%.

Do tego, jeśli nauczyciel pracuje poza granicami swojego miejsca zamieszkania, dostaje 10% dodatku „za dojazd” niezależnie od kosztów i ilości kilometrów, jakie musi dziennie pokonać. Dochodzi tu do kuriozalnych sytuacji, bo nie raz w granicach miasta pokonuje się większe dystanse niż do sąsiednich miejscowości. Niemniej jednak zakładając, że ktoś dojeżdża do pracy ponad 30 km (tak, zdarzają się takie przypadki!), pięć dni w tygodniu, wyda na paliwo około 500 zł przy cenie przekraczające 5 zł/litr i spalaniu 6,5 l/100km. W przypadku dyplomowanego nauczyciela 10% dodatku „za dojazd” to 249,29 zł – połowa ponoszonych kosztów. Gdy uda się dojeżdżać komunikacją miejską, sprawy mają się nieco lepiej, ale traci się wtedy więcej czasu.

Ile maksymalnie może zarabiać nauczyciel?

Załóżmy, że mówimy o nauczycielu dyplomowanym, który pracuje na pełny etat. Zatem:

2 492,99 + 10% za dojazd + 20 % dodatek motywacyjny (wariant bardzo optymistyczny) + 20% za wysługę lat =

2 492.99 + 50% = 3739,49 zł

Pytanie nasuwa się, gdzie te 5-6 tys. zł, o których mówili podczas strajków nauczycieli politycy partii rządzącej? Czy można w ogóle osiągnąć takie wynagrodzenie? Owszem można, ale tu trzeba byłoby być dyrektorem szkoły i pobierać dodatek funkcyjny. Jak wiemy nie każdy może i chce być dyrektorem z resztą wg wszelkich rankingów jest to najbardziej odpowiedzialne stanowisko kierownicze w kraju i jednocześnie najgorzej opłacane.

Do pensji można doliczyć jeszcze nadgodziny. Nauczyciel może mieć ich maksymalnie 9 – czyli połowę etatu ponad etat. O pensum samym w sobie będzie mowa poniżej.

Jeśli chodzi o płatność za nadgodziny bierze się pod uwagę jedynie podstawową pensję danego stopnia awansu zawodowego. Zatem w przypadku maksymalnej liczby (27) godzin dydaktycznych zarobki nauczyciela dyplomowanego mogą wynieść: 3739,49 + 1246,5 zł (połowa podstawowego 2 492.99) = 4985,99 zł na rękę.

Mamy więc rozwiązanie! Politycy mówiąc o zarobkach nauczycieli podają maksymalne możliwe wynagrodzenie. Mamy za to pytanie do rządzących: ilu nauczycieli ma w ogóle nadgodziny i najwyższy stopień awansu zawodowego? Po reformie edukacji, zwanej przez pedagogów „deformą”, nadgodziny dydaktyczne to rzadkość. Do tego należy dołożyć wymogi 5-dniowego systemu pracy z godzinami dydaktycznymi, które skutecznie utrudniają łączenie pracy w szkole z innym etatem.

Czy można zarabiać jeszcze więcej?

W przypadku dyrektorów pensum i nadgodziny rozliczane są inaczej. W większości jednak przypadków zarobki nie przekraczają maksymalnej kwoty obliczonej przez nas powyżej. Tak jak z resztą wspomnieliśmy, nie każdy nauczyciel może być dyrektorem. Kadra kierownicza szkół to niewielki procent całego ogółu nauczycieli, więc mówienie, że w tym zawodzie zarabia się dużo, bo dyrektor zarabia dużo, mija się z celem i jest zwyczajnie kłamliwe.

Istnieje jeszcze mniejsza grupa tzw. „profesorów oświaty” lub „zasłużonych dla oświaty”. Tu dostaje się – po otrzymaniu tego tytułu – jednorazową nagrodę. Ze względu na marginalność zagadnienia, pominiemy je w tym artykule.

Ile godzin tygodniowo pracuje nauczyciel?

Ustawa Karta Nauczyciela reguluje ilość godzin pracy nauczycieli. Dokładnie można przeczytać o tym w art. 42 tejże ustawy. Jednakże trzeba podkreślić, że określenie „pensum” tyczy się głównie godzin dydaktycznych (art. 42, ust. 3). Jest to przedział godzin od 15 do 30 w zależności od różnych czynników. Upraszczając jednak, przeważająca większość nauczycieli ma 18-godzinny etat. Ale to nie koniec zabawy!

Czy nauczyciel pracuje tylko 18 godzin w tygodniu?

Odpowiadając na powyższe pytanie: nie! Jest to bzdura totalna, ponieważ art.42, ust. 1 i 2 Karty Nauczyciela stanowi jasno i wyraźnie:

1.Czas pracy nauczyciela zatrudnionego w pełnym wymiarze zajęć nie może przekraczać 40 godzin na tydzień.
2.W ramach czasu pracy, o którym mowa w ust. 1, oraz ustalonego wynagrodzenia nauczyciel obowiązany jest realizować:
1)zajęcia dydaktyczne, wychowawcze i opiekuńcze, prowadzone bezpośrednio z uczniami lub wychowankami albo na ich rzecz, w wymiarze określonym w ust. 3 lub ustalonym na podstawie ust. 4a albo ust. 7;
2)inne zajęcia i czynności wynikające z zadań statutowych szkoły, w tym zajęcia opiekuńcze i wychowawcze uwzględniające potrzeby i zainteresowania uczniów;
3)zajęcia i czynności związane z przygotowaniem się do zajęć, samokształceniem i doskonaleniem zawodowym.

Znaczy to tyle, że płaca nauczyciela to 18 godzin tygodniowo z ewentualnymi (zwykle rzadko zdarzającymi się) nadgodzinami. Jeśli belfer pracuje 18 godzin z pensum, pozostaje mu 22 godziny pracy niepłatnej. Dałoby się to jeszcze zrozumieć, gdyby wszystko, co szkolne, nauczyciel załatwiał w szkole. Tak jest np. w Niemczech, Anglii, czy Australii. W Polsce jednak praca do 40 godzin tygodniowo nie jest w żaden sposób sprawdzana, więc można na sprawy zawodowe poświęcić w ten sposób o wiele więcej czasu. Ponadto nauczyciele najczęściej wszelkie dodatkowe czynności (np. sprawdziany) zabierają do domu. I tu dochodzimy do sedna sprawy:

Dlaczego nauczyciele strajkują?

Każdy nauczyciel ma swój pogląd na przyczyny strajku. Jednak jest kilka głównych motywów pojawiających się w wypowiedziach samych pedagogów, polityków i władz ZNP:

  • Zarobki nauczycieli:

W zasadzie dziwi nas, iż żądania są tak niskie. Biorąc pod uwagę odpowiedzialność, jaką ponoszą nauczyciele, ich przygotowanie i czas, jaki poświęcają na pracę, pensja nauczycielska powinna być znacznie podniesiona.

  • Odpowiedzialność:

Mówiąc w powyższym podpunkcie „odpowiedzialność” nie mamy na myśli tylko odpowiedzialności za zdarzenia losowe podczas lekcji i w szkole, ale też odpowiedzialność za los uczniów w ich dorosłym życiu. Źle prowadzona młodzież (choć niektórym naprawdę ciężko jest pomóc) może nie osiągnąć tak dużych sukcesów zawodowych, jak gdyby miało to miejsce w przypadku właściwego podejścia do ucznia.

Oczywiście tragedie takie jak w warszawskim Wawrze (Link: https://noalejakto.pl/2019/05/12/zabojstwo-w-szkole-podstawowej-nr-195-w-warszawskim-wawrze-znamy-motywy-mordercy/) zdarzają się. Czasami ktoś złamie rękę, czasami któryś uczeń kradnie albo – co dość częste – popija lub pali papierosy. Za wszystko – przynajmniej w czasie lekcji i obecności ucznia w szkole – odpowiedzialność ponoszą nauczyciele. Najgorsze w tym wszystkim jest to, że nie zawsze na wszystko mogą mieć wpływ i nie wszystkim zdarzeniom losowym są w stanie zapobiec. Stąd właśnie postulaty o wyższe zarobki.

  • Czas pracy poza pensum:

Pisaliśmy, że godzin dydaktycznych nauczyciel w etacie ma osiemnaście. Pozostałego czasu nikt nie liczy. A chodzi tu m.in. o wycieczki (za które nie ma póki co dodatku), wywiadówki, dyskoteki, konkursy, akademie, dokumentacja szkolna (ta zabiera naprawdę sporo czasu), sprawy wychowawcze, kontakty z rodzicami, kuratorami, pedagogami, poradniami, konferencje, szkolenia, kursy, poprawy sprawdzianów, kartkówek itp. Sporo? A dałoby się pewnie znaleźć tego jeszcze więcej.

  • Brak prawa do bezpłatnego urlopu

Wg Karty Nauczyciela po dwóch nieusprawiedliwionych dniach nieobecności, można zwolnić nauczyciela. Oczywiście, złośliwi mówią, że praca w szkole to też dwa miesiące wakacji, ferie i święta. Otóż nic bardziej mylnego. Dni wolnych w ciągu roku – tych płatnych – nauczyciel ma o 5 więcej niż „normalny” obywatel. Wakacje dla ucznia nie są równe dwumiesięcznemu urlopowi belfra! Sierpień jest miesiącem pracy. Choć czasami udaje się mieć w tym miesiącu więcej luzu, to jednak dyrektor szkoły może wyznaczyć nauczycielowi dowolne zadania (np. układanie planu zajęć). W niektórych szkołach miesiącem pracy na wakacjach jest lipiec.

Idąc dalej, przerwy świąteczne nie wiążą się z całkowicie wolnymi dniami. Nauczyciele mają (poza „czerwonymi” dniami w kalendarzu i sobotami) wyznaczane dyżury opiekuńcze, zajęcia animatorskie itp.

  • Reforma zwana „deformą” edukacji

Zarzuty kierowane w stronę reformy edukacji pochodzą nie tylko ze strony nauczycieli, ale też od rodziców. Okazało się bowiem, że w podstawie programowej przeznaczonej na dwa lata nauki, upchnięto materiał, który wcześniej realizowano przez trzy lata! Przez to uczniowie są nie tylko przemęczeni, ale nie mają czasu na przyswojenie wiedzy w odpowiednim czasie. Nauczyciele zaś nie mają czasu na indywidualne podejście do uczniów, a niektóre – mniej istotne tematy – realizowane są zbyt pobieżnie, w efekcie czego spada poziom edukacji. Reasumując reforma edukacji została przeprowadzona bez głębszego przemyślenia tematu zupełnie tak, jakby rząd starał się znaleźć oszczędności likwidując gimnazja. „Wszystko kosztem uczniów” – twierdzą nauczyciele.

Oczywiście pracownicy gimnazjów nie znajdują pracy w szkołach podstawowych ani liceach i dochodzi do masowych zwolnień. Dodatkowo szkoły nie są przystosowane do nowej podstawy programowej. Brakuje pomocy naukowych, pracownie (chemia, fizyka) nie są odpowiednio wyposażone. Do tego nauczyciele wskazują na rosnącą ciągle ilość papirologi i biurokracji w szkołach.

  • Arogancja władzy

Nauczyciele mają dość aroganckiego podejścia minister Zalewskiej, a obecnie Dariusza Piontkowskiego do spraw związanych z edukacją. Nowy minister wydaje się powtarzać taktykę i myślenie pani Zalewskiej, a w dodatku „Rzeczpospolita” doszukuje się spraw sądowych za przestępstwa urzędnicze (Link: https://www.rp.pl/Prawo-karne/306049939-Minister-Piontkowski-byl-uznany-za-sprawce-przestepstwa-urzedniczego.html).

Oprócz nieudolnego wg nauczycieli sprawowania władzy przez ministrów, kadra szkolna oburzona jest postawą władz partii: premiera, Mateusza Morawieckiego, prezesa PiS, Jarosława Kaczyńskiego i prezydenta, Andrzeja Dudy. Czarę goryczy przelała sprawa dzikich krów, które początkowo miały być ubite, ale po protestach ekologów prezydent i premier zainteresowali się sprawą i „ułaskawili” krowy (LINK: https://www.tvp.info/42849253/dzikie-krowy-uratowane-jest-deklaracja-ministra-rolnictwa).

Wg nauczycieli, z którymi rozmawialiśmy jest to uwłaczające: „Nie dość, że prezes Kaczyński w trakcie strajku szkół obiecywał rolnikom pieniądze na każdą krowę i świnię, to jeszcze teraz premier i prezydent prędzej pojadą do dzikiego stada niż usiądą do rozmów z nauczycielami.” – żalą się rozgoryczeni pedagodzy.

Do arogancji władzy dolicza się tu jeszcze propozycje ugodowe. Proponowane przez Beatę Szydło podniesienie pensum dla nauczycieli do 23 godzin oznaczałoby, że co trzeci nauczyciel straci etat i wyląduje na zielonej trawce.

Dlaczego nauczyciele nie dostali podwyżek?

Odpowiedź na to pytanie nie jest – wbrew pozorom – taka trudna. Polityka to gra, a głównym celem polityków jest utrzymanie się przy władzy. Grupa zawodowa nauczycieli to około 500 tys. osób. Znacznie mniej niż ilość np. rolników, czy emerytów. Zatem obietnica podwyżek lub realizacja postulatów nauczycieli nie była opłacalna dla partii rządzącej, bo nie przyniosłaby znaczącej przewagi w wyborach do Parlamentu Europejskiego. Może wybory do sejmu i senatu coś zmienią?

Na tym kończy się niniejszy artykuł. Jeśli macie jakieś pytania albo uważacie, że zabrakło tu omówienia jakiegoś tematu, piszcie komentarze tu albo na Facebooku (link po prawej)!

autor: Artur K.

Obserwuj i podziel się:

One comment

Leave a Reply

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *