Prawo i Sprawiedliwość straciło cenne punkty procentowe w sondażach. Z kolei poparcie dla Koalicji Obywatelskiej utrzymuje się na zbliżonym poziomie w porównaniu do badań przeprowadzonych w październiku. Oczywiście PiS ma twardy elektorat, który rzadko daje poparcie niższe niż 30%, jednak pozostałe osoby – jak zwykle – bardzo szybko reagują na podejmowane przez partię rządzącą działania. Co tym razem mogło nie spodobać się Polakom?
Prawo i Sprawiedliwość traci w sondażach!
Sensacyjne wiadomości podało Radio Zet* na temat sondażu przeprowadzonego przez Kantar. Ankietowani deklarujący chęć wzięcia udziału w wyborach parlamentarnych zostali zapytani o to, jaką partie polityczną popierają. Wyniki badania przedstawiają się następująco:
PiS – 38% – spadek
KO – 27% – niezmiennie
Lewica – 10% – spadek
PSL – 7% – niezmiennie
KONFEDERACJA – 6% – spadek*
Chociaż spadek nie jest wielki, bo chodzi zaledwie o jeden punkt procentowy w porównaniu z wcześniejszymi wynikami podobnego badania przeprowadzonego przez tę samą firmę, to już w zestawieniu z innymi statystykami poparcia PiS traci nieco więcej. Pamiętamy jeszcze przecież wyniki wyborów, w których realne poparcie przekładające się na mandaty w sejmie przekroczyło 43,5%, co mniej więcej pokrywało się z wcześniejszymi sondażami. Dlaczego jednak słupki badania opinii publicznej dla Prawa i Sprawiedliwości powoli się kurczą?
Dlaczego PiS traci poparcie w sondażach?
Opinia publiczna potrafi bardzo szybko reagować na wygłaszane przez polityków tezy i podejmowane przez nich działania. Czas od wyborów do zaprzysiężenia nowych posłów był bardzo burzliwy, a tuż po rozpoczęciu pracy Sejm IX kadencji również obfitował w wiele kontrowersji.
Główne wątpliwości Polaków budzi – jak zwykle – budzi kwestia ich własnych portfeli. Pojawiły się bowiem newsy o tym, że rząd ma co raz więcej kłopotów ze znalezieniem pieniędzy na program „Rodzina 500+” oraz spełnienie kolejnych obietnic wyborczych. Trzynasta emerytura ma przecież być odsunięta w czasie, a podwyżki płacy minimalnej wydają się być co raz bardziej nietrafionym pomysłem. Do tego należy doliczyć ciągły wzrost cen i nowe, ukryte opłaty mające wyciągnąć z obywateli jak najwięcej pieniędzy – a to Polacy już częściej niż kiedyś zauważają!
Polacy mają dość nowych opłat i podatków?
Spadające poparcie dla partii, która wprowadza co raz to nowe opłaty i podatki pokazuje, że Polakom już nie wystarczy kilkaset złotych w programach socjalnych ciągle dostępnych – mimo wszystko – nie dla wszystkich.
Po pierwsze wzrost cen sprawił, iż spora niegdyś i dość symboliczna kwota 500 zł straciła znacznie swoją moc nabywczą. Napływ do gospodarki pieniądza nie mającego podparcia w pracy spowodował początkowo wzrost gospodarczy, lecz szybko okazał się czynnikiem przyspieszający wzrost inflacji do 3% w lipcu 2019 r.
Do tego Polacy zaczynają zauważać opłaty takie jak dodatkowa opłata paliwowa (10 gr na litrze). O tyle, o ile początkowo niewiele osób miało z tym problem, tak w momencie, kiedy mówi się o podwyższeniu tej opłaty, już mało kto na to się godzi. Wiadomo przecież nie od dzisiaj, że nawet minimalny wzrost kosztów transportu wszelkich dóbr, towarów i surowców powoduje ogromne wzrosty cen detalicznych. I to się dzieje na naszych oczach!
Mówi się też głośno o pieniądzach z OFE, które co prawda mają trafić na indywidualne konta w ZUS, ale zanim to się stanie zostaną opodatkowane. Miliardy złotych zgromadzone w OFE przez obywateli zostaną naruszone i częściowo skonfiskowane przez państwo.
Budżet nie taki znowu bez deficytu?
Przed wyborami premier, Mateusz Morawiecki, chwalił się, iż tegoroczny (a w zasadzie przyszłoroczny) budżet będzie pierwszym w historii budżetem bez deficytu. Po wyborach mówi się już, że deficyt będzie, ale bardzo niewielki. Polacy widzą te zmiany i zaczynają tracić zaufanie do polityków. Dodatkowo dziennikarze i politycy opozycji ciągle wytykają błędy ekipie rządzącej (bo taka ich rola!), co również uświadamia potencjalnych wyborców PiS i zmusza ich do myślenia. Czy słusznie? Tego wolimy nie rozstrzygać.
Polacy zaczynają rozumieć sens obietnic wyborczych?
Zaczyna się dziać czarny dla partii Jarosława Kaczyńskiego scenariusz. Polakom przestają wystarczać obietnice wyborcze 500 plus na dzieci, bo albo się tym programem socjalnym nasycili (i pojawia się potrzeba większych kwot), albo zaczynają zauważać, iż jest to tylko spektakularna „kiełbasa wyborcza” mająca skłonić ludzi do głosowania na PiS.
Piszemy to z pełną świadomością, bo choć program „Rodzina 500+” z założenia jest bardzo szlachetny, to są to po pierwsze puste pieniądze nie mające odzwierciedlenia w dobru, jakim jest ludzka praca (darmowe, puste pieniądze), a po drugie można byłoby dać ludziom znacznie więcej poprzez ulgi, obniżenie podatków, ulgi dla pracodawców itd. Nie byłoby to jednak tak spektakularne jak dawanie ludziom pieniędzy wprost na konto czy nawet prosto do ręki i – co oczywiste – byłoby zrozumiałe jedynie dla garstki wykształconych osób.
Szkoda tylko, że w/w działania mogłyby być motorem napędowym dla gospodarki, a nie czynnikiem podbijającym inflację.
Programy socjalne finansowane z kieszeni Polaków?
Ponad to Polacy zaczynają zauważać, że wszelkie dobrodziejstwa wyczarowane przez Jarosława Kaczyńskiego nie tylko są sfinansowane pieniędzy nas wszystkich, ale też mogą być zasłoną dymną dla afer takich jak np. „Afera Banasia”, czy zachowanie marszałek Witek, która anulowała głosowanie za nic mając demokratyczne wybory dokonywane przez posłów w Sejmie przekonana słowami „bo my przegramy!” (LINK).
Obawiamy się też, że poparcie dla PiS spadnie, kiedy wzrośnie akcyza na używki. Wtedy nawet każdy degustator małpek o poranku zrozumie, że ktoś zabiera mu co raz więcej pieniędzy, by dać je innym lub realizować swoje plany. Czy rzeczywiście przestanie przez to pić? Czas pokaże!
GB
**nazwy partii i ugrupowań uproszczono
