Nie dość, że nie cichną protesty po wprowadzeniu mocno kontrowersyjnej ustawy antyaborcyjnej, to Ministerstwo Edukacji Narodowej zapowiada konsekwencje dla nauczycieli za angażowanie się w protesty przechodzące przez cały kraj. O jakich konsekwencjach mowa i czy nauczyciele będą tracić pracę? Czy rząd ogranicza wolność słowa?
Czy nauczyciele mogą protestować?

Ministerstwo Edukacji Narodowej ogłosiło niedawno, że poprosiło kuratorów oświaty o sprawdzenie, czy i w jaki sposób nauczyciele angażowali się w protesty przeciwko ustawie antyaborcyjnej. Jak wiemy protesty przetoczyły się przez cały kraj i wciąż nie cichną. Nauczyciele – tak jak każdy inny obywatel tego kraju – mają prawo do wyrażania swojego zdania, protestowania i wpływania na losy kraju. Oczywiście nie mówimy tylko o wychodzeniu na ulice, ale pamiętajmy, że tak jak edukacja zdalna, tak samo protesty mają miejsce w Internecie i rozchodzą się w lawinowym tempie po całej sieci! Czy MEN posuwa się do tak dalece idącej inwigilacji i ogranicza nauczycielom wolność słowa?
Jakie kary przewiduje MEN dla protestujących nauczycieli?
Oczywiście, że nie, bo chodzi tu o namawianie – jak wyjaśnia w mediach społecznościowych MEN – dzieci do udziału w protestach. Takie sytuacje będą karane, jednak nie wiadomo na razie na czym owe kary miałyby polegać!
Zgodnie z zapowiedzią poprosiliśmy kuratorów oświaty o sprawdzenie czy takie sytuacje miały miejsce w ich regionie i jaka była na nie reakcja dyrektorów szkół.
źródło: https://twitter.c(…)395736856416256
Wyjaśnienie pojawiło się dosłownie kilka sekund później:
Jeżeli potwierdzi się, że niektórzy nauczyciele namawiali uczniów do udziału w protestach lub sami brali w nich udział, powodując zagrożenie w czasie epidemii i zachowując się w sposób uwłaczający etosowi ich zawodu, będą wyciągnięte konsekwencje przewidziane prawem.
źródło: https://twitter.c(…)738303344640
Ministerstwo pisze również o braku zgody na „chuligańskie wybryki” i namawianie na nie dzieci. Pamiętajmy jednak, że na protestach dzieci były wyjątkiem i a jeśli już je widzieliśmy, były one głównie ze swoimi rodzicami. Nawet jeśli jakieś przypadki namawiania na udział w protestach dzieci miały miejsce i były ze strony nauczycieli, to były to przypadki jednostkowe. Musimy też zwrócić uwagę, że spora część nauczycieli ma pod swoją opieką uczniów pełnoletnich, którzy już w takie tematy mogą się włączać na własną odpowiedzialność.
Dzieci i tak nie zrozumieją…
Mało prawdopodobne jest też, by małe dzieci rozumiały dokładnie, o co chodzi w ustawie antyaborcyjnej, bo przecież PiS dba nie od dzisiaj, aby młodzież uczyła się religii zamiast czegoś konkretnego o życiu. Minister edukacji zapowiedział niedawno dalsze zmiany w podstawie programowej i choć nie powiedział, o co chodzi, to z jego wypowiedzi na temat roli kobiety w rodzinie mamy w tym temacie poważne obawy!
GB