Wypadek W. Cimoszewicza – nowe informacje, nowe kłopoty? Czy uciekł z miejsca wypadku?

O sprawie byłego premiera, Włodzimierza Cimoszewicza, pisaliśmy już w dwóch artykułach (Tutaj i tutaj). Jednak dzisiaj pojawiły się w mediach nowe doniesienia, więc zastanawiamy się, czy jest to gra polityczne, czy ktoś tu mija się z prawdą i analizujemy całą sytuację!

autor: nieznany
W.CImoszewicz, autor: nieznany

Kilka dni temu były premier potrącił na przejściu rowerzystkę, która – jak twierdził w oświadczeniu – wyjechała nagle przed auto. Cimoszewicz wyjaśniał, że jechał pod słońce z niewielką prędkością, a sytuację pogorszyło jego samo poczucie po informacji o diagnozie nowotworu w jego ciele. Wszystko wydawałoby się w porządku – tym bardziej, że pomocy poszkodowanej udzielił natychmiast. Rowerzystkę mimo wszystko przetransportowano do szpitala.

Nowe fakty w sprawie wypadku Cimoszewicza

Doniesienia „Super Expressu” stanowią, iż rowerzystka nie wjechała na pasy – co jest zabronione – ale, jak twierdzi, rower prowadziła. Można by się tu sprzeczać, że w polskim języku „prowadzić” może mieć dwojakie znaczenie i w tym wypadku nie wyjaśnia definitywnie sytuacji. Jednak do całej sprawy dołącza się rzekoma osoba pracująca przy wypadku, która uważa, iż to nie Włodzimierz Cimoszewicz udzielił pomocy poszkodowanej, ale że uczynił to znajomy byłego premiera. Ten sam znajomy – w tej wersji zdarzeń – miałby też odwieźć rowerzystkę do szpitala.

Brak badań technicznych i oddalenie się z miejsca wypadku?

Idąc tym tropem dalej, dowiadujemy się, że były premier nie miał ważnych badań technicznych swojego samochodu, do którego oględzin doszło kilka godzin po zdarzeniu – dopiero, kiedy lekarze zawiadomili o zajściu policję. Wtedy też poddano prowadzącego samochód badaniu trzeźwości. Oczywiście nie trzeba nadmieniać, że w takiej sytuacji dowód rejestracyjny auta został zatrzymany, a sam Cimoszewicz może usłyszeć zarzuty oddalenia się z miejsca wypadku, ale wg rzecznika białostockiej prokuratury ten konkretny zarzut jeszcze się nie pojawił, ale może się pojawić, jeśli śledztwo potwierdzi wersję poszkodowanej i pozostałych świadków.

Dlaczego wypadek Cimoszewicza a nie kolizja byłego premiera?

Warto przypomnieć, że kobieta doznała złamania kości udowej, miała otarcia na rękach i twarz, a obrażenia – choć niegroźne dla życia – wymagają leczenia dłuższego niż 7 dni, co w świetle prawa jest wypadkiem a nie kolizją. Jak łatwo się domyślić konsekwencje spowodowania wypadku dla winnego są o wiele bardziej dotkliwe niż te przewidziane dla sprawcy kolizji.

Skąd rozbieżności między oświadczeniem W. Cimoszewicza a wersją poszkodowanej rowerzystki?

Włodzimierz Cimoszewicz w oświadczeniu opublikowanym w dzień zdarzenia napisał:

„Na szczęście dzięki mojej niewielkiej prędkości, około 30 km/h, poszkodowana pani odniosła niegroźne obrażenia. Udzieliłem jej natychmiastowej pomocy i po przekonaniu o konieczności poddania się badaniu lekarskiemu została ona odwieziona do szpitala. W tej chwili znajduje się w domu. Wyrażam ubolewanie z powodu tego zdarzenia i szczególne współczucie poszkodowanej. Jest mi bardzo przykro z powodu tego niefortunnego wydarzenia w dniu jej urodzin. Pewnym usprawiedliwieniem był fakt jazdy pod słońce. Nie wykluczam również, że bolesna dla mnie informacja sprzed dwóch dni o wykryciu u mnie choroby nowotworowej mogła mieć wpływ na moje samopoczucie”

W. Cimoszewicz
Oczy Cimoszewicza, autor: nieznany

Jak już wspomnieliśmy wyżej, rowerzystka twierdzi, iż prowadziła rower i choć można by polemizować i bawić się znaczeniem słowa „prowadzić” to wszystko wskazuje, że jednak chodzi tu o prowadzenie roweru pieszo. W takim przypadku W. Cimoszewicz, będzie winnym zdarzenia. Sprawę bada policja.

Dlaczego nowe fakty wypływają po kilku dniach?

Może zastanawiać fakt, że były premier wydał swoje oświadczenie tak szybko, co początkowo wydawało się nam gestem bardzo fair. Zastanawia również fakt, że nowe doniesienia w tak sensacyjnej sprawie wypływają do mediów dopiero po kilku dniach od zdarzenia. Być może jest to czas potrzebny na dotarcie reporterów do sedna sprawy, a być może coś głębszego…

Czy ktoś stara się pogrążyć Cimoszewicza?

Mówi się, że jeśli nie wiadomo, o co chodzi, to chodzi o pieniądze. Być może gra rozchodzi się o solidne, finansowe zadośćuczynienie znanego i stereotypowo zamorzonego polityka. Z drugiej strony, gdyby Cimoszewicz rzeczywiście miał coś na sumieniu, mógłby starać się aferę załagodzić (oczywiście nie osądzamy nikogo i są to tylko nasze domysły!).

Przypomnijmy też, że Włodzimierz Cimoszewicz jest kandydatem, tzw. jedynką na liście Koalicji Europejskiej do Parlamentu Europejskiego. Gdyby okazało się, że ma aż tak duże kłopoty, jak sugerują doniesienia medialne, jego pozycja mogłaby być zagrożona. Więc tu pojawia się pytanie, czy ktoś stara się – wykorzystując dogodną sytuację – zaszkodzić byłemu premierowi? Pozostawiamy te rozważania Wam, drodzy czytelnicy. Będziemy o sprawie informować na bieżąco!

Obserwuj i podziel się:

Leave a Reply

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *